środa, 24 lipca 2013

Rozdział trzeci

      Na wstępie: hej ! Powróciłam po bardzo długiej przerwie. Nie ma jeszcze wątku dramione, ale jeszcze za wcześnie ;) Liczę, że rozdział się spodoba, chociaż dla mnie mógłby być lepszy :)
                                                 Enyoy ;)





              Ekspres Londyn- Hogwart toczył się po torach. Z początku leniwie, wolno z czasem nabierając prędkości. Większość uczniów odnajdywała swoich przyjaciół w innych przedziałach i najzwyczajniej w świecie rozmawiali i śmiali się. Chociażby z pozoru. Mało kto chciał się przyznać, że poniekąd boi się wrócić do zamku, który przez tyle lat zastępował, ba był ich domem! A wszystko przez ten niepokój, który pozostał po pamiętnej Bitwie, w której większość straciła kogoś bliskiego.
           


              W jednym z wagonów siedzieli stałą grupą Ron z Hermioną, Luna z Neavillem i Ginny, która w głębi duszy cieszyła się, że nie ma z nimi pewnej osoby, która teraz, ścigana pewnie przez niezmordowanych paparazzi, szukała swojej rodziny. Ruda siedziała obok Luny i Neaville'a, którzy trzymali się za ręce. "Powinnam się przyzwyczaić- myślała- od końca tej nieszczęsnej wojny są parą.". Westchnęła. Na przeciwko niej siedziała Hermiona z jej bratem. Cieszyła się, że jej przyjaciele się poparowali ale czuła się w ich towarzystwie... samotna. Jakby dla jej wymęczonej psychiki był mało, Ron złapał dwoma palcami podbródek Miony i czule pocałował. Niby nic takiego, ale Harry często tak robił Ginny... kiedyś... Rudą zabolało. Odwróciła głowę do Luny i Neavilla. Blondwłosa jak zwykle pogrążona była w lekturze "Żonglera", a chłopak po raz czwarty tego dnia szukał Teodory. Nagle drzwi od przedziału otworzyły się i oczom przyjaciół ukazali się dwaj Ślizgoni: Malfoy i Blaise. Ten pierwszy trzymał w tęku (a raczej przez szmatę) Teodorę.
- Że też jeszcze ta ropucha tyle z tobą wytrzymała, ofiaro- prychnął pogardliwie i rzucił zwierzątkiem, a Neaville zręcznie, jak na niego, je złapał - A tobie, Lovegood, radziłbym oprzytomnieć, albo możesz przez niego skończyć w Świętym Mungu. - powiedział Malfoy z udawaną troską, z której czuć było ironią na kilometr. Wszyscy oprócz Blaisa zmierzyli go nienawistnym spojrzeniem, a Draco każdemu po kolei odpowiadał aroganckim i pewnym siebie wyrazem twarzy. Zatrzymał się tylko na chwilę przy Hermionie. Już chciał wypowiedzieć dobrze znane słowo "szlama" ale o dziwo nie mogło mu ono przejść przez gardło. Zamiast tego powiedział:
- Granger, musisz iść ze mną.
- Ona nic nie musi, a już na pewno nie z tobą! - zbulwersował się Ron.
- Nie wiem, czy pamiętasz przygłupie, ale ona jest Panią Prefekt Naczelną, zupełnie tak jak ja i mamy zebranko. Hermiona tylko wstała, zmierzwiła rudemu włosy i wyszła za Ślizgonem. Tymczasem Blaise skinął delikatnie w stronę Ginny, a ta przepraszając przyjaciół wybiegła za nim z przedziału. Gdy tylko Ruda i Diabeł zostali sami niemal równocześnie parsknęłi śmiechem. Nie, właściwie to dostali strasznego napadu śmiechu. Po pewnym czasie z przedziałów zaczęły wyłaniać się głowy, więc musieli się opanować.  Ginny zaczęła chodzić w kółko z bardo głupią miną i zaczęła przedrzeźniać Draco: "Ona jest PANIĄ Prefekt Naczelną, tak jak JA". Rozbawiony Blaise spoglądał na nią z niemałym podziwem. Idealnie naśladowała głos Smoka.
- A tak właściwie często zdarza mu się napomknąć, że jest PANIĄ, albo NACZELNĄ? - położył nacisk na te dwa słowa.
- Ech.. słownie? Po raz pierwszy mu się zdarzyło, ale swoim zachowaniem przewyższa czasem niejedną zmanierowaną panienkę!
- Na przykład Flegmę?
- Na przykład - powtórzył po niej z bananem na twarzy - Wnerwiała mnie.
- O jaaa!- krzyknęła z niedowierzaniem Ginny- Jesteś pierwszym facetem, którego znam, którego wkurzała Flegma!
- Wiesz...- położył jej ręce na talii- Niby nie mam nic do blondynek, ale wolę rude - powiedział patrząc jej głęboko w oczy, po czym złożył na jej ustach delikatny pocałunek.
- Masz rację. Rude są zdecydowanie lepsze. - dodała Ginny z szerokim uśmiechem.


        Tymczasem w wagonie chwilowo zajętym przez profesor McGonnagal pewna para prefektów naczelnych nie mogła uwierzyć własnym uszom.
- Nie mogę po prostu znieść już tego jak bardzo dom Godryka i Salazara nienawidzą się wzajemnie. To wręcz niedopuszczalne! Zwłaszcza gdy wojna się skończyła. Wy jako Prefekci Naczelni i jednocześnie wzory do naśladowania musicie dać początek ocieplenia stosunków między domami. Jak na razie wraz z profesorem Snapem ustaliliśmy, że wasze domy będą miały ze sobą wszystkie lekcje. Bez wyjątków- tu Herm otworzyła usta ze zdziwienia, a Draco wyglądał jakby musiał szybko iść puścić pawia- Prosiłabym też o ograniczenie wszelkich kąśliwych uwag względem innych domów, tak głównie do pana się zwracam, panie Malfoy! Cóż, na razie to wszystko. Idźcie szybko się przebrać. Już, już! Czas ucieka!
  Gdy wyszli na korytarz Hermiona bez słowa skierowała się w stronę przedziału. Draco natomiast prychnął i wymamrotał coś piskliwym głosem. Brzmiało to jak " To wręcz niedopuszczalne...!".
- Panie Malfoy, proszę jeszcze na sekundę. - surowy głos profesor McGonnagal usłyszała też Hermiona, która nie mogła powstrzymać się od śmiechu na widok miny Malfoya, którą udało jej się jeszcze zobaczyć.

środa, 1 maja 2013

Rozdział drugi

 Na początku PRZEPRASZAM, że tak długo ;-; Nie mogłam wcześniej dodać notki, ale zapraszam :) Niestety jest krótka :/ Brak weny...



  Przez King's Cross jak zwykle przewijał się tabun ludzi. Na peronie 9 3/4 nie było lepiej. Z tłumu młodych czarodziejów i czarownic wyłoniła się Hermiona Granger i Ginny z bratem. Ron ciągnął za sobą dwa kufry: swój i Herm. Włożył obydwa do wagonu i pomógł wsiąść do niego Mionie. Przyglądał się temu Draco, który szukał wzrokiem Diabła. Gdy w końcu go odnalazł nieco się zdziwił, bo Blaise właśnie podnosił kufer rudej dziewczyny, dyskretnie dotykając jej dłoni, i wkładał do wagonu. "Mniejsza o wiewiórę..."- pomyślał nieświadomie patrząc się w stronę brązowowłosej Gryfonki, która siedziała teraz na kolanach Weasleya.
  Draco usadowił się wygodnie w przedziale z dobrze znanymi Ślizgonami i  Ślizgonkami, które próbowały zwrócić jego uwagę. Szczerze, nie wyszłoby im to nawet, gdy myśli Smoka nie krążyły wokół pewnego problemu. Mianowicie... Smok był jakiś taki... rozkojarzony. Na niczym nie potrafił skupić uwagi na dłużej niż pół minuty, bo całkowicie się wyłączał. Malfoy zaczynał się o niego bać.
 Tym czasem w wagonie, w którym siedzieli Weasleyowie, Hermiona, Luna i Neville, Miona borykała się z Ginny. Wiewiórka była zbyt entuzjastycznie nastawiona do powrotu do Hogwartu. "Ja wszystko rozumiem, ale to już jest przesada!" - pomyślała Herm, gdy Ginny wyjęła z rąk zdziwionej Luny "Żonglera" i zaczęła na głos czytać treść magazynu, co chwilę wybuchając śmiechem.
 - Gin, pozwól na chwilkę.... - powiedziała brązowowłosa i wyciągnęła przyjaciółkę z przedziału na korytarz.
 - Hmmmm?
 - Co się dzieje? Nigdy nie widziałam, żeby ktoś był tak...hmmm... radosny w dniu rozpoczęcia szkoły, ee... ja się nie liczę...
 - Czy to takie dziwne, że jestem po prostu szczęśliwa? -zapytała z wyrzutem na przyjaciółkę.
 - Nie, oczywiście, że nie! Tylko odkąd rozstałaś się z Harrym nie widziałam cię takiej radosnej. Cieszę się oczywiście ale... -niestety nie zdążyła dokończyć, bo podszedł do nich jakiś Gryfon z trzeciego roku i oznajmił, że miał przekazać "pani prefekt", że musi iść na obchód. Hermiona podziękowała i podstawiła Gin do przedziału z krótkim i złowieszczym :"Pogadamy w dormitorium..."
  Miona właśnie zaczęła sprawdzać czy wszyscy przebrani są już w czarne szaty, gdy wpadł na nią wysoki chłopak.
 - Malfoy. Co ty tu robisz?
 - Sprawdzam wagony za Diabła.
 - Za kogo?
 - Za Zabiniego? - odparł kpiącym tonem Draco - Nażarł się za dużo słodyczy.
 - To postaraj się na mnie nie wpadać..
 - Ta. Bo nie mam co robić, tylko wpadać na ciebie... - mruknął pod nosem i po prostu sobie poszedł. Hermionę zdziwiło tylko to, że nie obraził jej ani razu.
 

sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział pierwszy

Witajcie łizardy :) Pierwszy rozdział... sczerze móiąc nie jestem z niego zadowolona :/ Jak tylko napłynie wena, biorę się za drugi :) Miłego czytania :)



 Draco Malfoy obudził się wcześnie rano w wielkiej rodzinnej posiadłości. Jak codzień czekało na niego wyśmienite śniadanie przygotowane z najlepszych produktów przez skrzaty domowe służące rodzinie Malfoyów. Wstał z łóżka i rozejrzał się po pokoju. Szare ściany zdobiły portrety znanych magów i czarownic w hebanowych ramach. Wielkie, zawsze czyste okno skrzaty przyozdobiły aksamitnymi, czarnymi zasłonami. Pościel też była zrobiona z miłego w dotyku i bardzo dobrego materiału w kolorze zieleni. Na przeciwległej ścianie znajdował się wielki, błyszczący kominek o czarnej barwie. Draco umył się, ubrał i stanął przed lustrem, choć wiedział co zobaczy: wysokiego i dobrze zbudowanego blondyna o szaro-niebieskich oczach i zabójczym uśmiechu, na którego leciało 99% znanych mu dziewczyn. Ślizgon zszedł po schodach myśląc o jutrzejszym dniu. Za 24 godziny będzie siedział już w ekspresie Londyn-Hogwart, by po kilku godzinach dotrzeć na wspaniałą ucztę w Wielkiej Sali starego zamczyska. Jutro miał zacząć ostatni rok nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa. Nie był zbyt entuzjastycznie do tego nastawiony. " Z eliksirami i OPCM trudno nie będzie, zielarstwo jest trudne chyba tylko dla takiego gumochłona jakim jest Weasley. Kurde... gorzej z transmutą... McWiecznie Sztywna mi nie odpuści w tym roku... ". Z takimi myślami chłopak zjadł śniadanie i wyszedł przed dworek, by poczekać na swojego najlepszego przyjaciela- Blaisa Zabiniego. Minęło raptem 5 minut, a roześmiany Ślizgon wkroczył na posesję Malfoyów.
 - Cze Smokuś! Nie wyglądasz tak świetnie jak ostatnio, a przynajmniej nie tak cudownie jak ja dzisiaj!- wyszeptał dramatycznie kilka ostatnich słów przeczesując dłonią swoje brązowe włosy i wpinając w nie mlecza zerwanego po drodze. Na ten widok Draco nie mógł się nie uśmiechnąć. Ostatnio widzieli się przecież z Blaisem podczas odbudowy Hogwartu.
 - Diable... ogarnij się, bo nie mam zamiaru paradować z jakimś pedałkiem z kwiatkiem we włosach po Pokątnej - zakpił z Zabiniego. Blaise tylko się wyszczerzył i pomachał do mamy Smoka stojącej w oknie.
 Przez całą drogę rozmawiali o wakacjach, a raczej ich imitacji. Draco i Blaise pomagali odbudować Hogwart, więc o rodzinnych wakacjach mowy nie było..

    Pokątna jak zawsze pękała w szwach. Pełno było tu uczniów Hogwartu, którzy przyszli po nowe różdżki, szaty czy podręczniki. Dziewczyny oglądały się za nimi mniej lub bardziej otwarcie, a chłopaki patrzyli na to z zazdrością. W końcu dwóch najprzystojniejszych uczniów Domu Węża, jak i nie całego Hogwartu, szło właśnie do sklepu z różdżkami. Ollivander był najlepszy, a Draco potrzebował nowej różdżki. Najlepszej. Weszli do małego sklepiku.
 - Dzień dobry- powiedzieli razem Ślizgoni.
 - Dzień dobry.. o! Pan Malfoy i Pan Zabini! Czego potrzebujecie?
 - Potrzebuję różdżki. -"No raczej, w końcu jesteśmy w sklepie z różdżkami" pomyślał Draco.
 - Oczywiście! - niski człowiek podbiegł do półki i szukał długo, aż znalazł pudełko, które położył na ladzie.- Cis, 14 cali, włos jednorożca.
 Draco wziął różdżkę od czarodzieja i machnął nią, a z jej końca wydobył się czarny dym.
 - Nie, nie, nie!- wykrzyknął Ollivander wyrywając ją młodemu Malfoyowi. Przez godzinę Smok wypróbowywał różne różdżki, aż w końcu staruszka olśniło. Podszedł do lady i wyjął spod niej bardzo stare i zniszczone pudełko. Draco poczuł, że z pudełeczka emanuje energia. A gdy różdżka została wydobyta z niego coś się stało. Dawając ją Smokowi starzec wyszeptał:
- Bielony dąb, 15 i 3/4 cala, włókno ze smoczego serca. Należała kiedyś do jesdnego z najpotężniejszych czarodziejów. - Draco już wiedział, że to jest ta różdżka. Wziął ją w dłonie, a z pierwszym dotykiem kawałek drewna zaczął się delikatnie jarzyć srebrnym światłem, a z jego końca wypłynęła srebrno-zielona wstęga, która wkrótce się rozpłynęła.
 - Wow... - wykrztusił Diabeł, gdy Draco wyszedł ze sklepu biedniejszy o 18 galeonów.- Idziemy po sza...- nagle Zabini zatrzymał się i otworzył usta z zachwytu. Draco popatrzył w tą samą stronę i zaczął się głośno śmiać z przyjaciela.
 - Nie gadaj, że ta mała Weasley tak cię zauroczyła! Hahaha! Nie no niezły.... - teraz Draco zrobił minę dokładnie taką samą jak Zabini przed chwilą, bo ze sklepu Madame Maklin wyszła dziewczyna o czekoladowych oczach i długich, brązowych włosach. A jej nogi!-... żart?
 - A wiesz księciuniu przez kogo teraz się ślinisz na koszulę? Znasz ją... to Hermion... - powiedział Diabeł powstrzymując się od śmiechu.
 - GRANGER?! - "Nie gadaj! Ta szlamowata kujonica nie może tak wyglądać, po prostu nie może! Gdybym jej nie znał pewnie by mi się spodo... kurwa. Nie pomyślałem tego. Nie pomyślałem tak o tej..."
 - Czego się drzesz Malfoy? - albo stali bliżej niż myśleli, albo Draco bardzo głośno się wydarł.
 - O! Moja ukochana szlama i jej świta! Gdzie zgubiliście tego nieudacznika, Longbottoma? -szybko doprowadził się do porządku Draco.
 - Nie nazywaj jej szlamą tleniony Śmierciojadzie. - odezwał się Ron stając w obronie swojej dziewczyny.
 - Proszę, proszę! Król Biedaków, Ruda Freta vel Weasley! Masz w ogóle za co kupić podręczniki? - rozpoczął tradycyjne naśmiewanie Malfoy.
 - Gin, kupmy coś dla Arnolda ( przyp. aut. puszek pigmejski). I chyba kupię rodzicom jakieś zwierzę, może.. jakąś białą fretkę? - potraktowała Draco nienawistnym spojrzeniem.
 - Nie radzę. Białe fretki podobno są bardzo tępe*. Jedną już mamy w okolicy, więcej nie trzeba! - odezwał się Ron.
 - Zamknij się Weasley, albo zaraz nie będziesz miał czego szczerzyć! - chłodno powiedział Draco celując w rudzielca białą różdżką. Gdy tylko Hermiona ją zobaczyła, wiedziała, że już ją gdzieś widziała. "Muszę trochę poszperaj jutro w bibliotece...".
 - Już Smoku, spokojnie. Idziemy do Maklin i sobie strzelisz nowy szałowy ciuszek ala Snape. Przefarbujemy cię na czarno i ukradniemy szampon i będziesz wyglądał jak nasz kochany profesorek! - powiedział Diabeł. Tylko Gin się zaśmiała i pobiegła za resztą Gryffonów, którzy zdążyli już wejść do księgarni.





* tak jakby ktoś zapomniał... Draco został zmieniony przez "Moodiego" w białą fretkę. :)

piątek, 5 kwietnia 2013

Info o opowiadaniu

  Oto kilka info :)
- Harry i Gin rozstali się
- Mionka i Ron są razem ( jeszcze ;) )
- Tonks i Lupin żyją ( poranieni, ale żyją )
- Severus Snape cudem ocalał i dostał fuchę vicedyrektora Hogwartu.
- Harry wyruszył na poszukiwanie swoich dalekich krewnych.
- Hermiona namówiła Rona do porotu na siódmy rok nauki
- rodzina Draco odcięła się od niedobitków Śmierciożerców tym samym ratując swoją reputację.
- Dyrektorem Hogwartu została McGonnagal
- Ollivander cały czas robi najlepsze różdżki

Na razie tyle, może dodam jeszcze coś dzisiaj :)